czwartek, 25 kwietnia 2013

Życie to pasja, człowiecze

"Najważniejsze nie tyle jest to, co się robi, ile czas, jaki się temu poświęca". Jean Pierre-Davidts

Pasja niekończących się sukcesów i porażek. Albo tylko porażek. Ale nie o punkcie widzenia dziś będzie lecz o tym, że pasję w życiu trzeba mieć. Wiedzą to już dzieci i żal mi ich, gdy od kilku lat mimochodem śledzę nieustającą modę na znajdowanie dzieciom uzdolnień. Żal mi dzieciaków, którym rodzice zabraniają akrobacji na drzewach, bo to niebezpieczne, jednocześnie z uporem maniaka wciskając w ich ręce instrument muzyczny. Pasja to coś, do czego trzeba dorosnąć. Sam dokonujesz wyboru, czy to co robisz, „iskrzy” Twoim życiem.

Gdy jest prawdziwa, pomoże w najtrudniejszych chwilach. Będzie jak dobry przyjaciel, który bezosobowo podniesie Cię z parteru. Nie ważne czy śpiewasz, tańszysz, grasz w szachy czy kolekcjonujesz zaschnięte muchy. Kto oglądał film „August Rush” ten wie, o czym piszę. Jeden z bohaterów stwierdza tam, że nie należy porzucać muzyki, gdyż to jedyne miejsce, w którym będziesz mógł się schować, gdy będzie Ci źle.

Żeby nie było tak wzniośle, a patos przestał kipieć uszami zejdę na ziemię. Pamiętacie, kiedy zaczęła się moda na taniec? Po emisji kilku programów rozrywkowych w jednej z najważniejszych stacji w Polsce. A kiedy zaczęła się moda na śpiew? Również wtedy. Blogowanie? Całkiem niedawno ale w bardzo w szybkim tempie. Wiadomo, można na tym nieźle zarobić. Podobno. Parę lat temu dzieciaki tańczące na ulicy to małe obdartusy nie wiedzący, co ze sobą zrobić, a grupka chłopców z gitarą siedzących na ulicy i wykonujących covery Dżemu pozostawała zupełnie niezauważana. Chociaż błąd, zauważana w swoim małym świecie. Dziś to artyści, hipsterzy, czy jak tam ich się zwie.

Pytanie - jak odróżnić tego, który pasją przypadkiem zarabia na chleb od tego, który tworzy pasję, by zarabiać? Media, znów te cholerne media zmieniające (a może przerysowujące?) naszą polską rzeczywistość. Mówią, że tam gdzie zaczyna się praca, kończy się pasja. Gówno prawda. Gdy jest prawdziwa, to ona nigdy się nie skończy. Nawet jeśli jest pracą i nawet wtedy, gdy dzięki niej zarabiasz miliony, a Twoja twarz drukowana jest w GQ. W pracy nie będącej pasją wypalisz się. W pasji nigdy. Dzięki niej będziesz istnieć nawet, gdy Cię tu nie będzie.

sobota, 13 kwietnia 2013

Cokolwiek zrobisz, źle zrobisz

„Nasza dżuma, mentalna komuna” R. Gawliński

Wybierając cytat do dzisiejszego tekstu zauważyłam, że ciężko znaleźć taki, który zawierałby w sobie motyw przewodni - słowo „hejt”. To dziwne, bo przecież hejterzy narodzili się znacznie wcześniej, niż Internet. Właściwie to są od zawsze, wszędzie, gdzie to możliwe. Media dodatkowo przyczyniają się do „hejterskiej” działalności, dając prawo do istnienia blogerom. Bloger to taki ludź, który nie mając nic ciekawego do roboty, siada i pisze o bzdurach, często dodając do tego kretyńskie lub arcysłodkie focie.

Żartuję, wcale tak nie myślę. Poprzednie zdanie to punkt widzenia przeciętnego hejtera. Pisząc zupełnie serio, po kilkunastu latach męki, czy jak kto woli życia, stwierdzam, że dogodzić wszystkim jest niemożliwe, skoro ciężko dogodzić nawet sobie. Kto doszedł do wprawy we wmawianiu sobie podobnej mądrości i czynnie ją uprawia ten wie, że trzeba po prostu robić swoje.

Jak rozpoznać hejtera? Czasami wystarczy już sama mina człowieka, który przygląda się Twojemu kolczykowi w brwi lub mega opalonym nogom w minimalnie długich szortach w środku lata, by stwierdzić, że mamy do czynienia z hejtem w najczystszej postaci. Żeby było łatwiej pokuszę się o kilkupunktową charakterystykę:

1. Hejeter jest stuprocentowo pewny, że Ci nie wyjdzie, mimo, iż nawet nie zacząłeś.

2. Jest przekonany o wyzbyciu się własnej zazdrości.

3. Życzy Ci jak najlepiej, ale i tak wie, że Ci się nie uda.

4. On zrobi to lepiej.

5. To nie złośliwość, po prostu on wie to lepiej od Ciebie.

Jeśli będziesz piękna, nagle okaże się, że z pewnością masz wredny charakter. Jeśli Twój facet jest przystojny, na pewno potrzebujesz dowartościowania. Jeśli Twój facet jest przystojny inaczej to na pewno jesteś z nim z litości lub dla jego dużego. Dużego portfela. Jeśli zażywasz środki antykoncepcyjne to na pewno nie wierzysz w Boga i chcesz, zabić, zabić, zabić! A jeśli przypadkiem przytrafił Ci się awans to dzięki dawaniu czego trzeba komu trzeba. Taka jest właśnie nasza hejterska, mentalna komuna.

czwartek, 4 kwietnia 2013

Dlaczego warto być w związku?

"Nie musiałaś się zniżać do tego poziomu, by prosić znajomych o odbiór twoich płyt, a potem zmieniać numer". Gotye

Znowu pisze przemądrzała baba, której nie dane było doznać, co znaczy „męska ręka” lub spod „męskiej ręki” właśnie się wyswobodziła. Tak, to ja, dzień dobry. Pretekstem do dzisiejszych gorzkich żali jest wiadomość o śmierci jednej z najbogatszych kobiet świata, wdowie po kosmetycznym potentacie, Polki Barbary Piaseckiej–Johnson.

Często dochodzą mnie strzępki rozmów o podobnym zabarwieniu: „Wy, kobiety, teraz chcecie być mądrzejsze, lepsze, twardsze. Prawdziwego mężczyzny nic wam nie zastąpi”. W takich momentach uśmiecham się do siebie, a nad głową pojawia się komiksowy dymek: „Hehehe, kochanie. Emancypacja to wymysł sufrażystek, pycha - mężczyzny”. Moim skromnym zdaniem twarde to my jesteśmy nie od dziś. Nie mówię tylko o doskonałym znoszeniu ciężkiego bólu porodowego ale bólu współistnienia z chromosomami XY przy boku i wychowywaniem stadka tego, co te chromosomy wyprodukują. Na pewno są wielkie plusy bycia z kimś, posiadania męża czy podobnego twora. Czasami przydaje się ktoś, kto skontroluje stan Twojej szafy i stwierdzi, że pieniądze „przep… na głupoty”, nadając Twej wybujałej fantazji nutę zdrowego rozsądku, a wieczorem przyzna, że powinnaś mieć więcej seksownych ubrań (zwłaszcza bielizny). Równie potrzebne i bliskie kobiecie jest określenie „tapeta” przy nakładaniu przez nią makijażu. Głównie po to, by nie czuła się źle, gdy mężczyzna ogląda z podziwem w sieci zdjęcia naturalnie pięknych „tapeciar”.

Swego czasu wpadł mi w ręce wywiad z Marzeną Rogalską. Nie pamiętam, co to za brukowiec i jak brzmiała konkluzja rozmowy ale skoro wywiad zapamiętałam, znaczy, że na pewno było w nim coś, co mi przypadło do gustu. Mianowicie kwestia kobiecego szczęścia. Powszechnie nadal i pewnie jeszcze bardzo długo pokutować będzie stwierdzenie, że szczęście to miłość, bycie z drugą osobą i rodzina. Wspaniałe i optymistyczne. W wywiadzie, o którym piszę, Pani Marzena zaznaczyła, że to wszystko jest ważne ale każdy rodzaj szczęścia należy budować począwszy od samej siebie. To właśnie Ty i Twoja wewnętrzna równowaga jesteście fundamentem pod wszystko, co chcesz zbudować.

Wracam do mojej inspiracji, czyli osoby obłędnie bogatej Pani Barbary z Polski, o której cały świat dowiaduje się w momencie jej śmierci. Zdenerwowała mnie opinia, że „taka zwykła Polka, pokojówka, a potrafiła się wybić”. Otóż kompletnie nie potrafiła. Po prostu wiedziała, gdzie szukać i jakiego męża. Ten tekst chyba nikomu nie jest do niczego potrzebny, tak naprawdę mógł nie powstać. I bez niego wiecie, że w związku warto być. Zwłaszcza z mężem milionerem.