czwartek, 4 kwietnia 2013

Dlaczego warto być w związku?

"Nie musiałaś się zniżać do tego poziomu, by prosić znajomych o odbiór twoich płyt, a potem zmieniać numer". Gotye

Znowu pisze przemądrzała baba, której nie dane było doznać, co znaczy „męska ręka” lub spod „męskiej ręki” właśnie się wyswobodziła. Tak, to ja, dzień dobry. Pretekstem do dzisiejszych gorzkich żali jest wiadomość o śmierci jednej z najbogatszych kobiet świata, wdowie po kosmetycznym potentacie, Polki Barbary Piaseckiej–Johnson.

Często dochodzą mnie strzępki rozmów o podobnym zabarwieniu: „Wy, kobiety, teraz chcecie być mądrzejsze, lepsze, twardsze. Prawdziwego mężczyzny nic wam nie zastąpi”. W takich momentach uśmiecham się do siebie, a nad głową pojawia się komiksowy dymek: „Hehehe, kochanie. Emancypacja to wymysł sufrażystek, pycha - mężczyzny”. Moim skromnym zdaniem twarde to my jesteśmy nie od dziś. Nie mówię tylko o doskonałym znoszeniu ciężkiego bólu porodowego ale bólu współistnienia z chromosomami XY przy boku i wychowywaniem stadka tego, co te chromosomy wyprodukują. Na pewno są wielkie plusy bycia z kimś, posiadania męża czy podobnego twora. Czasami przydaje się ktoś, kto skontroluje stan Twojej szafy i stwierdzi, że pieniądze „przep… na głupoty”, nadając Twej wybujałej fantazji nutę zdrowego rozsądku, a wieczorem przyzna, że powinnaś mieć więcej seksownych ubrań (zwłaszcza bielizny). Równie potrzebne i bliskie kobiecie jest określenie „tapeta” przy nakładaniu przez nią makijażu. Głównie po to, by nie czuła się źle, gdy mężczyzna ogląda z podziwem w sieci zdjęcia naturalnie pięknych „tapeciar”.

Swego czasu wpadł mi w ręce wywiad z Marzeną Rogalską. Nie pamiętam, co to za brukowiec i jak brzmiała konkluzja rozmowy ale skoro wywiad zapamiętałam, znaczy, że na pewno było w nim coś, co mi przypadło do gustu. Mianowicie kwestia kobiecego szczęścia. Powszechnie nadal i pewnie jeszcze bardzo długo pokutować będzie stwierdzenie, że szczęście to miłość, bycie z drugą osobą i rodzina. Wspaniałe i optymistyczne. W wywiadzie, o którym piszę, Pani Marzena zaznaczyła, że to wszystko jest ważne ale każdy rodzaj szczęścia należy budować począwszy od samej siebie. To właśnie Ty i Twoja wewnętrzna równowaga jesteście fundamentem pod wszystko, co chcesz zbudować.

Wracam do mojej inspiracji, czyli osoby obłędnie bogatej Pani Barbary z Polski, o której cały świat dowiaduje się w momencie jej śmierci. Zdenerwowała mnie opinia, że „taka zwykła Polka, pokojówka, a potrafiła się wybić”. Otóż kompletnie nie potrafiła. Po prostu wiedziała, gdzie szukać i jakiego męża. Ten tekst chyba nikomu nie jest do niczego potrzebny, tak naprawdę mógł nie powstać. I bez niego wiecie, że w związku warto być. Zwłaszcza z mężem milionerem.

1 komentarz:

  1. ach, skąd ja znam tę męską hipokryzję, która mi zarzuca zdecydowany nadmiar makijażu z racji użycia 'AŻ' maskary i zbytnią aktywność fizyczną pt.: "bo ja uwielbiam ten Twój brzuszek". A potem zachwyt nad urodą odpicowanych i wieszakowatych kobiet z teledysków, gdzie paradoksalnie króluje miseczka F. Hmmm, czy to nie działa na zasadzie, "Moja kobieto, wiem, że potrafisz dobrze wyglądać. Ba, nawet bardzo dobrze! Ale nie musisz się starać. Jak będę miał ochotę podziwiać, to pooglądam inne. A Ty załóż dres, i zaczesz kucyk. Żeby przypadkiem jakiś trzeci osobnik nie ujrzał Twojego piękna."

    OdpowiedzUsuń