niedziela, 1 września 2013

Czy zaufanie to już naiwność?

„Że zaufanie to taka czarna świnia, w dzień jest, w nocy nie ma”

Bardzo trudne pytanie stawiam sobie w dniu pierwszego września. Zastanawiam się, czy jest ono w ogóle potrzebne, bo tak naprawdę z każdym napotkanym człowiekiem postępujemy inaczej. Jednym ufamy ze względu na np. łączące nas więzy krwi czy pozytywne pierwsze wrażenie, jakie byli na nas w stanie wywrzeć w momencie poznania. I odwrotnie, niektórym kompletnie nie jesteśmy w stanie zaufać, bo dochodzą do nas niechlubne plotki, komuś krzywo z oczu patrzy lub po prostu zapala nam się w głowie migający znak stop, mówiący „koniec z naiwnością, nie ufaj”. Często bywa też tak, że dzięki tym instynktom mijamy się z prawdą. I wtedy boli.

Granica między naiwnością, a zaufaniem jest moim zdaniem równie cienka, co bariera rozdzielająca perswazję i manipulację. Najprościej zobrazować sprawę przykładem. Załóżmy, że umawiasz się na randkę z nowo poznanym facetem. To fajny gość, szarmancki, normalny, jego gesty i sposób mówienia wskazują na dobre wychowanie. Szala przechyla się w kierunku zaufania. Jesteście na randce i przypadkiem zauważasz, podczas, gdy on chce w swoim smartfonie pokazać zdjęcie swojej fury, listę smsów, których adresaci są określeni żeńskimi imionami. Pierwsza myśl?

„Same dupy”.

Potem, choć nie od razu pojawia się standardowe, ironiczne stwierdzenie, a tak naprawdę pytanie: „Ile Ty masz znajomych”. Ile, nie ilu. I pytanie: To koleżanki czy potencjalne przyszłe lub byłe partnerki do czegostamkolwiek? Oczywiście musi Ci wystarczyć zapewnienie, że jesteś Ty i tylko Ty. Nie wyobrażaj sobie, że otrzymasz inną odpowiedź. Poprawność polityczna jest najważniejsza ( ja nazywam to związkowym PR). Tak naprawdę do Ciebie należy decyzja, czy uruchomisz serce, czy rozum. Serce każe Ci bezwarunkowo zaufać i ten stan będzie trwał, dopóki ukochana osoba nie popełni karygodnego wykroczenia – choć jak znam życie, i to będziesz w stanie wybaczyć. W momencie, gdy do głosu dojdzie rozum uświadomisz sobie, że możesz być dla drugiej strony jedną z wielu opcji, a przy każdym momencie, w którym wybaczasz, mówiąc „kocham” Twojemu szczęściu będzie spadać kolejny kamień z serca i jednocześnie będzie rosnąć politowanie dla Twojej naiwności. Posługując się rozumem zdasz sobie sprawę, że kolejnej randki nie będzie. Gorzej dla Ciebie, jeśli to naprawdę nic nie znaczące żeńskie imiona, które rzeczywiście przypadkowo skumulowały się jedno pod drugim.

Na pewnym etapie życia każdy zdaje sobie sprawę, że nie jest prosto z euforią typową dla nastolatka wchodzić w relacje damsko – męskie. Będąc maniakalnie podejrzliwym burzymy to, co dopiero wzbiło się od fundamentów, a ufając bezwarunkowo możemy utknąć w labiryncie cudzych kłamstw. Szkoda, że to nie matematyka, gdzie pod równanie podstawiasz konkretne dane i na miejsce iksa wychodzi klarowne rozwiązanie. Życie zawiera więcej niewiadomych.

1 komentarz:

  1. Mam lepsze porównanie: zaufanie jest wtedy, gdy powierzasz komuś sekret i wierzysz, ze ta osoba go nie wykorzysta. Naiwność zaś, gdy powierzasz sekret największej plotkarze w mieście.

    Wydaje mi się, ze lepiej mieć 9/10 razy skopany tyłek, niż 1 wartą i godną zaufania osobę puścić mimo woli.

    OdpowiedzUsuń