sobota, 18 maja 2013

podobno mamy jedno życie

Zawsze dzieje się tak, że gdy na ekrany kin wchodzi skomercjalizowana wersja (3d, 5d, 8d) słynnej powieści, każdy sięga po tę książkę. Pewnie dlatego, by idąc do kina lub z niego wychodząc poczuć się ekspertem, który wie, co ogląda. Nawet ja tak mam. Nie widzę innego powodu sięgnięcia po „Wielkiego Gatsby’ego” Fitzgeralda. Przykre, że nie ma wyjątków i po równo z każdej powieści otrzymujemy ekranową ekspansję hedonizmu w postaci amerykańskich, białych uśmiechów.

Do sedna. Książki należy czytać od końca. Jeśli ostatnie zdanie Cię nie zaintryguje nie myśl, że zrobi to pierwsze. U Fitzgeralda brzmi ono tak:

„Tak oto dążymy naprzód, kierując łodzie pod prąd, który nieustannie znosi nas w przeszłość”.

To wyjaśniałoby hedonistyczne podejście do życia i kształtowanie nowego społeczeństwa w czasach prohibicji. Powiecie, że dziś nie da się tak żyć. Da się, o ile sam tego chcesz. Jeżeli masz jakiekolwiek przeszkody, po prostu je odrzuć. Nie dostaniesz kolejnej szansy, chyba, że wierzysz w reinkarnację. Naszym podstawowym błędem jest powrót do przeszłości i porównania, którym pozornie staramy się nie ulegać. Niedomknięte rozdziały, chowane urazy i lęki budują ich nowe, bardziej skomplikowane stadia przypominające choroby nieuleczalne. A potem dziwimy się, że nie nadajemy się do szczęśliwego świata, a optymizm jest przereklamowany. Tak naprawdę jesteśmy zgrają małych tchórzy, którzy boją się, że będzie gorzej niż jest.

Żyjesz dokładnie tak jak chcesz. Lub żyjesz tak, jak Ci wygodnie. A jeżeli żyjesz tak, jak nie chcesz musisz lubić sado maso.

Zamiany są dobre. Co Cię powstrzymuje?

Pomyśl, a ja wracam do czytania Fitzgeralda.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz