niedziela, 24 lutego 2013

Mania podglądania

"Współczucie większości ludzi składa się z mieszaniny ciekawości i ważniactwa".

Tytuł na pierwszy rzut oka kojarzy się ze sceną, kiedy to mały, spragniony wiedzy chłopiec podchodzi do równie młodej koleżanki i ku swej radości podnosi jej spódniczkę, by sprawdzić, czy pod spodem znajduje się to samo. Widok uroczy ale to trochę inny typ podglądu, niż ten, o którym myślę. W dorosłym życiu też czasami lubimy podglądać (pomijam podglądanie pod prysznicem) z tym, że w sieci. Chociaż, moment. To nie od Internetu się zaczęło. Zaczęło się całkiem niewinnie - kilka stuleci temu, od arystokrackich salonów i tworzących się tam plotek. Potem przyszedł czas na pierwsze brukowce. Tak, moi drodzy. Plotka i zainteresowanie cudzym życiem nie jest wynalazkiem wieku XXI. Jej korzenie rozpościerają się w wieku XIX. Po brukowcach przyszedł czas na kolejne, rozwinięte na coraz większą skalę media, od radia na popularnych portalach społecznościowych kończąc. Idąc tym tropem warto zastanowić się, czy tracenie prywatności faktycznie nobilituje do statusu celebryty? Istnieje w Polsce kilka żyjących na to dowodów.

Dlaczego lubujemy się w śledzeniu życia innych w sieci? Mam kilka odpowiedzi. Wybierz sobie prawidłową.

1. Nie posiadasz własnego życia, więc zaspokajasz się cudzym.

2. Lenistwo – bez wychodzenia z domu możesz się dowiedzieć, co nowego dzieje się w życiu Twoich znajomych.

3. Masz nadzieję, że komuś wiedzie się gorzej niż Tobie i napawasz się jego nieszczęściem.

4. Porównujesz się do innych przedstawicieli swojej płci. I zawsze w tych porównaniach wypadasz gorzej.

5. Inspirujesz się działaniami innych.

Ten ostatni punkt ma pozytywny wydźwięk, o ile nie mówimy o próbach samobójczych i podobnego pokroju zachowaniach. Manifestacje uczuciowe, ukazywanie zdjęć jak się je, sika, śpi nie jest odbierane pozytywnie. Nigdy. Nie oburzaj się, jeśli pewnego dnia dowiesz się, że były Twojego byłego partnera dowie się, że zwymiotowałaś na stolik podczas imprezy. Jeśli sam się tym nie pochwaliłeś w sieci, to pewnie ktoś inny zrobił to za Ciebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz