niedziela, 20 października 2013

Nie lubię zamienników

Wmawiają mi, że można prościej, taniej, skuteczniej, że dla wszystkiego w naszym świecie można znaleźć zamiennik. Wyroby czekoladopodobne mają smak czekolady, piwo bezalkoholowe pachnie chmielem, a elektronicznym papierosem zaciągniesz się dwa razy mocniej, niż tym, na którego opakowaniu ostrzegano Cię przed chorobą serca i nowotworem.

Wmawiają mi, że zamienniki są zdrowsze, tańsze, zapewnią mi świetne samopoczucie, a co za tym idzie idealne życie. Moda na „spożywcze” zamienniki spotyka się z wielką sympatią i przenika tam, gdzie nie powinna. Ja jednak nie dam się złudzić i omamić. Kawa ma mieć gorzkawy smak, ubranie leżeć tak, bym czuła się komfortowo, a emocje powinny wywoływać dreszcze i łzy.

Wmawiają mi, że mamy w życiu niezliczoną ilość opcji, że mogę próbować, testować i kosztować do bólu, póki starczy mi siły, weny i czasu.

Wmawiają mi też, że tak samo dzieje się z ludźmi. Poznaję kolejnego i kolejnego, kocham, mam wszystko, jestem bogata cieleśnie i duchowo. Jesteśmy jak parka lalek Barbie – zawsze piękni, młodzi, fajnie ubrani, z niekończącymi się perspektywami. Czasami odrywa nam się ręka lub głowa, jak to z lalkami bywa.

Wmawiają mi, że zepsutą lalkę powinnam wrzucić do śmieci. Rynek pełen jest nowości, znajdę kolejną, podobną i znów będę najszczęśliwsza ze szczęśliwych. A ja nie wiem, czy wyrzucić mojego biednego Kena do śmieci czy próbować go naprawić. Ileż razy można naprawiać tę samą lalkę?

Wmawiają mi, że człowiek nie może być zamiennikiem, zwykłą opcją. Mamy duszę, szanujemy się i ratujemy cudze życia.

Wniosek: Hipokrytów nie lubię. Zamienników również.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz